Dawno nie "łaziłem" po mieście. Niby nic się nie zmieniło, ale widać że czas lata powoli dobiega końca. Mimo to turystów ciąż wielu, zdaje się że oprócz Azjatów uroki miasta zwanego "Wrotami do Północy" odkryli także Hiszpanie, Francuzi i Włosi. Te języki bowiem słychać najczęściej w tutejszym porcie i na ulicach...
Nie pisałem za wiele o mieście (bez bicia - to niewiele pisałem w ogóle), w którym mieszkam od ponad roku. Dziś zrobię drobny wstęp, do opowieści o tym jak to jest żyć na północy Norwegii, prawie 300km za kołem podbiegunowym. A zacznę od uruchomienia Waszej wyobraźni, otóż spróbujcie sobie przedstawić miasto na wyspie, które posiada wszystko co mają wielkie metropolie tego świata czyli uniwersytety, mnóstwo knajp i restauracji, kina, sklepy, biblioteki, muzea, festiwale plus słynny na świecie Midnight Sun Marathon. No i międzynarodowe lotnisko z którego piechotą w około godzinę spacerkiem dojdziecie do centrum miasta. Miejsce w którym według tegorocznych statystyk (Tromsø Kommune - fra mars 2023) mieszkają i studiują ludzie ze 138 krajów świata! Natomiast trzy rdzenne nacje to Norwegowie, Lapończycy i Samowie (stąd nad halą lotniska jest napis informacyjny w trzech językach). Macie to? No to teraz wyobraźnia powinna sięgnąć po takie obrazy jak renifery, orki, wieloryby, totalnie odludne szlaki oddalone o setki i tysiące kilometrów od "cywilizacji". Miasto słynące z nocy polarnej i spektakli Aurora Borealis/Northern Lights czyli Zorzy Polarnej, miasto które z dnia na dzień zmienia się ze stolicy ciemności w Norweską Stolicę Słońca. Możesz się nim cieszyć przez 24h na dobę. Tak - to jest właśnie Tromsø (wym. Trumse) na wyspie Tromsøya w hrabstwie Troms og Finnmark! Wiem, że nie jest łatwo zobaczyć to wszystko tak ad hoc, ale będę się starał Wam jakoś to wszystko przekazać przy pomocy zdjęć i słów (jeśli dacie mi taką szansę).
Pierwsze co się rzuca w oczy po przyjeździe tutaj, to jakiś taki nieład, mniejszy porządek niż w innych regionach kraju. Widać to doskonale jeśli ma się porównanie z południową częścią kraju, że nie wspomnę o Oslo. Z czasem jednak nabrałem przekonania, że ma to ścisły związek z tutejszym stylem życia, bycia i myślenia i z tym czymś, z czym bardzo często obcokrajowiec ma problem - w sensie, żeby zrozumieć. To "coś" się nazywa koselig (kuseli) i w dosłownym tłumaczeniu oznacza po prostu przytulny, a tak naprawdę jest słowem-uczuciem w którym może być zawarte wszystko to, co osobiście sprawia Ci przyjemność, sprawia że czujesz się bezpiecznie szczęśliwy. Mieszkałem wcześniej w Oslo i zdaje się, że tam ludzie chyba trochę zapomnieli o swoich marzeniach innych niż apartament na Bjørvika, czy Tjuvholmen no i Porsche Taycan na parkingu podłączone do sieci. A jeśli pamiętają to nie widać tego na co dzień, bo może nie wypada. Kiedyś remontowaliśmy apartament w starej kamienicy, dzielnica Frogner (ambasady, konsulaty). Widok z balkonu na podwórko, z drugiej strony jakaś wąska uliczka. Mieszkanie warte no powiedzmy kilkanaście mln koron. W rozmowie powiedziałem trochę ironicznie, że w życiu nie wydałbym takich pieniędzy na te "zajebiste" widoki. Odpowiedź - już teraz nie wiem czy mnie zaskoczyła, czy raczej rozbawiła, ale była dość prosta i nieskomplikowana. A szło to jakoś tak:
- No wiesz nie musisz nawet nikogo zapraszać do domu, wystarczy że podasz adres zamieszkania i status twojej osoby przestaje podlegać dyskusji...
Także chyba nie ma mowy o koselig w bardzo wielu przypadkach. No ale jeszcze na chwilę wracajmy do Tromsø (o stolicy i nie tylko, jeszcze będzie zapewne okazja napisać), w którym toczy się akcja dzisiejszego odcinka i do prawdziwego odczuwania przyjemności. Bo cóż to jest żyć przyjemnie? Szczerze... to ja bardzo polubiłem określenie żyć przytulnie. W zgodzie ze sobą, ze swoimi oczekiwaniami i marzeniami, tak jest zdecydowanie prościej. No i podstawowa sprawa, akceptacja rzeczy na które nie masz wpływu. Tak jest tutaj z pogodą, bo ta nie rozpieszcza. Umówmy się, że te zimowe ciemne dni nie zawsze są takie jak pisałem powyżej, jest różnie, ale trzeba mieć to swoje ulubione "przytulisko", nieważne jakie ono będzie, ważne że czujesz się swobodnie i cieszysz się sobą, bądź obecnością innych. Tak, tak bo to "przytulisko w duchu koselig" to może być bliska osoba, wcale nie dom, to może najzwyczajniej na świecie ulubiony sweter i ciepłe kolorowe skarpetki, które zakładasz wieczorem po pracy, żeby obejrzeć film, poczytać, czy napisać parę słów do bardziej lub mniej znajomych. A może tylko poleżeć i pomarzyć o następnych feriach. Kiedy już do mnie dotarło jak to działa, że jest to wspólna idea, ale też bardzo moja, bardzo osobista. To chaszcze na podwórku u sąsiada przestały drażnić, wiecznie zapychająca się studzienka w drodze do pracy już nie wywołuje przekleństw, tylko skłoniła do kupna budów odpornych na wodę(eureka!). Ślisko w zimę - nie posypali kamyczkiem? Zakładasz raczki na buty. Ciemno, minus 20, śnieg gęsto pada, a tobie przyszło cały dzień pracować na dworze... Kurtka, kaptur, latarka na hełm, gogle na oczy i tyle. Bo jesteś tam gdzie powinieneś. Nawet dobre ubranie i wyposażenie w pracy może sprawić, że czujesz się bezpiecznie i komfortowo bez względu na warunki. Tak, ludzie tutaj opanowali do perfekcji życie w zgodzie z naturą i w zgodzie ze sobą. I co ważne (piszę żeby uprzedzić oczywiste pytania) wbrew pozorom te rejony mają mniejszy wskaźnik zachorowań na depresję niż południowe, bardziej uprzemysłowione. Mieszkam już rok, zaraz będzie druga zima na północy. Znalazłem zdaje się harmonię w tym co się dzieje dookoła mnie, w pracy, w domu, w naturze. Zrozumiałem też, że takie życie może być sprzeczne z naszym Polskim ciągłym biegiem za lepszym życiem. Ale co to znaczy? Dlatego wielu z nas przyjeżdżając tutaj nie bardzo rozumie jakim cudem to się wszystko "kręci", buduje? Stąd biorą się niechęci... nieporozumienia. Rodacy często wypominają przysłowiowym już "Norkom", że są fałszywi - no bo jak człowiek przy zdrowych zmysłach może się uśmiechać ot tak na ulicy, w pracy, albo w sklepie? No przecież że tu się uśmiechają, a potem dupę obrobi. Pozorne wycofanie ze wszystkiego co niewygodne, nieszczególna często rozmowność, oszczędność w słowach - te rzeczy sprawiają nam masę kłopotów w zrozumieniu, jak się naprawdę żyje u nich - z nimi właściwie. Patent jest dość prosty. Wiele rzeczy trzeba sobie tak zwyczajnie na świecie odpuścić. Wyżej dupy🤷 nie podskoczysz i zaakceptuj to. Będziesz lepszym kompanem wszędzie tam gdzie Cię los i pogoda zagna. Kup sobie przytulny sweter i skarpetki, abo przytul się po pracy do ukochanej osoby, albo nie rób nic jeśli tak właśnie odpoczywasz. Lubisz samotność - ciesz się nią.
Ale przestań żyć na pokaz. Bo to jest właśnie kwintesencja pozornego bałaganu o którym pisałem na początku. Nieskoszony trawnik przed Twoim domem kompletnie nic nie oznacza, a już najmniej to żeś fleja. Żyjmy swoim niepowtarzalnym rytmem przytulności!!!
Trochę zdjęć z wczorajszego łażenia... Będzie ciąg dalszy tych moich refleksji. Na razie czytelników na palcach jednej ręki zapewne mogę policzyć, ale umówmy się - sprawia mi to radość - no i tyle. Buźka dla Was i dobrej niedzieli. Udanego tygodnia.
cdn...
p.s. muzyka ważna rzecz... moje norweskie odkrycie Madrugada
Dodaj komentarz