dzień manekina
popołudniowy sznyt pełen mezaliansów
panien z podwórka i kawalerów z przedmieść
dzień do stracenia nim wyrzucą na pysk
nim temperatura tramwaju osiągnie szczyt
ulicy wymiętej w chodnikowej pieśni
może się okazać zacnym kolorem przepaści
nad którą nie byle jakaś tam głowa się kiwa
raz w górę raz w dół rzeki i przewraca
na lewą stronę myśl że verba volant
scripta manent i stają się ciałem
w nadziei że to nie jest jeszcze ta noc
przez którą należałoby umierać długo
i nieszczęśliwie nawet jeśli ulicą śliską
przesunie się krajobraz z płótna na piasek
z najlepszej ściany galerii w tło pocztówki
wiersze
Dodaj komentarz