kameralna
tato jeździł motocyklem na dynasach a po sezonie
na praterze cieszył wiedeń beczką śmierci
kiedy wracał zabierał mamę do kameralnej
na ciastko francuskie i kenijską kawę
tatuś miał sznyt i krótką kurtkę pilota z wojny światowej
opowiadał że latał w niej sam manfred von richthofen
jeżeli wyjdę z następnej wojny żywy będę miał
więcej szczęścia niż rozumu tak powtarzał
uderzając łyżką w talerzyk a potem sadzał mnie
na nsu z trzydziestego drugiego i czułem
jak trzęsą mu się ręce nie wiem który strach był większy
jego czy mój
wiersze
Dodaj komentarz