to był mokry dzień lorelei
skrzydła mokre i buty
w rzymskim cieniu
jak ku nocy dzwonek jaskółko
tacyśmy byli jak ta pinia
niby baobab a sosna
w pociągu
przytulony do piersi
wsłuchiwałem się w szelest
mówiłaś szybciej niż zwykle
że my to liczby wszystkie
zupełnie nowo wymyślone 
mogliśy tam rozmawiać
o pogodzie tak
jakby nie było złej
tylko czasami na termini 
wracaliśmy do pożegnań
a ja patrząc na ciebie przez palce
składałem dłonie na biodrach
w sypialnym

Dodaj komentarz