z bogiem

wąską brukowaną ulicą koń ciągnie wóz
koła nie turkocą bo to już lata siedemdziesiąte
 zeszłego wieku
w przeciwną stronę idzie ksiądz z panem
 (fryzjer wygląda przez okno
chłopaki grają w nogę)
batem potrząsa
 woźnica i skręca na podwórko czteropiętrowej
 kamienicy
(do domu gdzie zabrakło węgla)
 krzyczy wołając ludzi do wyładunku

wszystkich praw świata nie znam
 dla jednych to pragnienie
innym wystarcza
 spokojny sen a może tylko czuwanie
wiem jednak że drzewa przewracają się i gniją

Dodaj komentarz